Wywiad z Anną Sterczyńską
- właścicielką Klubu Sportowego Kawalkada

kawalkada jazda konna

        Otrzymaliśmy od was kilkanaście wiadomości, w których polecaliście nam Klubu Sportowy Kawalkada w Rakowni koło Murowanej Gośliny. Pisaliście, że warto tam spróbować swoich sił w łucznictwie konnym. Opisywaliście to miejsce w samych superlatywach nawiązując do właścicielki, instruktorów oraz koni.  Postanowiłam zająć się tym tematem osobiście. Zdziwiłam się bardzo, kiedy sprawdziłam na mapie, iż Kawalkada znajduje się tylko 20km od naszej siedziby, czyli od Poznania. Od razu skontaktowałam się z Anną Sterczyńską właścicielką tego miejsca i już po chwili rozmowy, wiedziałam, że nie bez powodu otrzymaliśmy tyle pochlebnych wiadomości od was.
        Zajechałam na miejsce, wysiadłam z auta i poczułam spokój. Po 30 minutach jazdy wylądowałam w całkowicie innym świecie, z dala od zgiełku miasta i pędu. Ujrzałam wielki padok, na którym w oddali pasły się konie. Dookoła otaczały je drzewa i śpiew ptaków, a pod drewnianą wiatą czekała na mnie uśmiechnięta Ania. Koniecznie przeczytajcie ten wywiad do końca, który mówi o jej początkach, pasji przelewanej na przybywających tutaj jeźdźców, podejściu do naturalnego chowu koni i uporze w dążeniu do celów.

Urlop w siodle: Czy od zawsze marzyłaś o własnej stadninie koni?

Anna Sterczyńska: Nie, miałam plan zostać księgową. ( śmiech ) Dziś moi znajomi i przyjaciele nie wierzą w ten fakt. Znają mnie i wiedzą, że nie byłabym spełniona w tym zawodzie. Na szczęście życie pokierowało moją drogą całkowicie inaczej.

Urlop w siodle: To w jaki sposób doszłaś do miejsca, w którym obecnie jesteś?

Anna Sterczyńska: Pewnego dnia znalazłam ogłoszenie o pracę. Jedna z poznańskich stadnin poszukiwała stajennego. Zatrudniłam się bez wahania, ponieważ jeździłam konno od siódmego roku życia. Z czasem zaczęłam w tym obiekcie prowadzić jazdy konne i hipoterapię. Gdy miałam 19 lat dostałam od znajomego pierwszego, półrocznego konia. Sama go ułożyłam. Razem z nim wzięłam udział w wielu pokazach kaskaderskich i zawodach westernowych. Sprawiało mi to ogromną frajdę i satysfakcję. Wtedy stwierdziłam: „to może jednak nie ekonomia była mi pisana” i postanowiłam otworzyć własną stajnię.  Na dobry początek dokupiłam dwa koniki polskie. Pierwszego uratowałam. Był bardzo zabiedzony. Drugiego ogiera przywiozłam z Sierakowa na stanówkę. Wszystkie moje trzy konie wychowałam na spokojne i poukładane. Dzięki czemu mogłam prowadzić na nich jazdy i hipoterapię.

Urlop w siodle: W którym roku nastąpiło otwarcie własnego miejsca?

Anna Sterczyńska: Ośrodek jeździecki otworzyłam w 1999 roku. Od 2018 roku zarejestrowani jesteśmy jako klub sportowy. Co ważne do podkreślenia, jedyny w Polsce zajmujący się łucznictwem konnym. Jesteśmy także współzałożycielami Polskiej Federacji Łucznictwa Konnego.

Urlop w siodle: Domyślam się, że nie każdy koń nadaje się do łucznictwa konnego? Skąd pochodzą twoje wierzchowce?

Anna Starczyńska: To prawda, nieodzownym elementem tego sportu jest dobrze przygotowany koń. Nasze dziewiętnaście koni nadaje się do uprawiania łucznictwa konnego. Pochodzą z różnych miejsc. Parę kupiłam, a kilka uratowałam. Miałam na przykład konia, który trafił do mnie ze złamaną nogą. Udało mi się go wyleczyć. Spędził z nami jeszcze 10 lat, podczas których galopował, skakał i nawet baranki strzelał! Dostałam także konie od kolegi, który chciał, aby trafiły w dobre ręce. Było to przemiłe konie, które nigdy nie chodziły pod siodłem. Trafiły do nas też konie, które nie były wstanie kontynuować kariery sportowej. Tak było w przypadku klaczy, która chodziła wcześniej WKKW ( przyp. aut. Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego ), ale niestety doznała kontuzji nogi. Na szczęście po służbom czasie udało ja się doprowadzić do takiego stanu ze przestała kuleć i mieć problemy z noga, jednakże przekreśliło to jej karierę sportową. Gdy do nas trafiła była bardzo energetyczna. Udało mi się po 4 latach wyciszyć ją tak, że chodzi do dziś w łucznictwie konnym. W tym momencie możemy puścić jej wodze i jechać przed siebie. Myślę, że to duża zasługa klimatu, który tutaj panuje i wolnego chowu.

Urlop w siodle: Jesteś zwolennikiem wolnego chowu?

Anna Starczyńska: Tak, z całą pewnością. Widzę po moich koniach, że dzięki niemu są szczęśliwe. Stajnie w taki sposób prowadzę już od 20 lat.  Gdy wchodzę na padok, aby zabrać jednego wierzchowca na jazdę podchodzą wszystkie. Każdy jest chętny do współpracy i prosi oczami „weź mnie”. Moje konie żyją na wolności. Jedzą i piją, kiedy chcą, ponieważ mają stały dostęp do wody i siana na zewnątrz. Same decydują, kiedy i na ile mają ochotę. Wszystkie nasze konie żyją ze sobą w stałym kontakcie, nie ma podziałów. Kłótnie między nimi odbywają się na padoku. Zauważyłam, że dzięki temu nie ma między nimi nieporozumień na ujeżdżalni. W trakcie jazdy nie kopią się, każdy może chodzić za każdym. Są zawsze wybiegane, spokojne i szczęśliwe.

Urlop w siodle: Chyba mają tak samo jak człowiek. Też jesteśmy szczęśliwsi żyjąc pośród ludzi, wolni…

Anna Sterczyńska: Tak też uważam. W czasie pandemii przekonaliśmy się na własnej skórze jak to jest być zamkniętym przez dłuższy czas. Byliśmy zirytowani, nerwowi, znudzeni siedzeniem w domu. Konie mają dokładnie tak samo.

Zdjęcia: archiwum prywatne Anny Sterczyńskiej

Urlop w siodle: Twoje konie żyją na wolności, czyli nie korzystają w ogóle ze stajni?

Anna Sterczyńska: Odpasy typu owies lub inne odbywają się dwa lub trzy razy dziennie w zależności od konia. Wtedy korzystają one ze swoich boksów w stajni. Pozostały czas spędzają na zewnątrz. Decyzja należy do nich w ciągu dnia i nocy, gdzie mają ochotę być.

Urlop w siodle: A skąd pomysł na łucznictwo konne? Czy to była twoja pasja od początku?

Anna Sterczyńska: Właśnie nie. Zawsze wyobrażałam sobie, że łucznictwo konne to nudna jazda wkoło. (śmiech) Pewnego razu przyjechał mój kolega prowadzić na naszych koniach zajęcia właśnie z tego sportu. Wtedy pierwszy raz dostałam łuk do ręki. Okazało się, że to nie takie proste. Nawet samo założenie strzały z siodła sprawiło mi kłopot, więc zrobiłam kilka kółek zanim pierwszą nałożyłam na cięciwę. Następnie musiałam trafić w balot siana. Pomyślałam ponownie „co za problem?” i znów okazało się, że jest to nie lada wyzwanie. Wówczas załączyła mi się żyłka rywalizacji. Wciągnęło mnie to tak, że obecnie życia sobie bez tego nie wyobrażam. Gdy mam stresujący dzień, potrzebuję się zrelaksować nie jadę w teren. Wsiadam sobie postrzelać. To dla mnie najlepsza forma aktywnego wypoczynku.

Urlop w siodle: Czym różni się łucznictwo konne od pozostałych sportów jeździeckich?

Anna Sterczyńska: Łucznictwo konne nie jest klasycznym sportem jeździecki i do tego każdy znajdzie w nim coś dla siebie. W tej dyscyplinie najważniejsze jest połączenie sportu z dobrą zabawą, do której nie potrzebujesz wielkiego zaplecza finansowego. Wszyscy wiemy, że na starty w skokach niezbędne są fundusze. Na zawody z łucznictwa konnego nie musisz przywozić nic. Wierzchowca możesz wypożyczyć na miejscu. Taką opcję oferuje większość stajni, gdzie odbywają się zawody. Oczywiście jak przy klasycznych sportach jest rywalizacja, punkty i sędzia, ale co najważniejsze mamy dobrą zabawę. Na zakończenie zawodów zawsze odbywa się wspólne ognisko, podczas którego każdy sobie gratuluje. Nawiązują się wtedy także nowe znajomości.

Urlop w siodle: Jak to możliwe, że każdy znajdzie w tym sporcie coś dla siebie?

Anna Sterczyńska: Gdy jeździec lubi historię to startuje w historycznym stroju. Kiedy woli sportowy ubiór także nie stanowi to problemu, gdyż w takim bierze udział. Ja chcąc zachęcić jeźdźców klasycznych zaczęłam jeździć łucznictwo konne w białych bryczesach, oficerkach i polówce z logo polski. Wszystko po to, aby pokazać, że to także sport jeździecki tak samo jak ujeżdżenie czy skoki.

Urlop w siodle: Ile rodzajów torów obowiązuje w łucznictwie konnym?

Anna Sterczyńska: Są trzy rodzaje torów w łucznictwie konnym. W skrócie: Koreański składający się z 3 etapów (2 tarcze, 3 tarcze oraz 5 tarczy) tarcze są kwadratowe 80 cm, do każdej tarczy można oddać tylko 1 strzał. Węgierski, który ma jedną tarczę na środku, do której strzelasz, ile razy chcesz. Jest też tor polski o długości od 300 do 1500 m na otwartej przestrzeni z tarczami rozstawionymi po obu stronach i na różnych wysokościach. W tym przypadku jeździec musi wykazać się największymi umiejętnościami jeździeckimi. Niezależnie od toru na każdym liczą się zdobyte punkty z tarcz oraz czas przejazdu.

Urlop w siodle: Czy dużo jest takich klubów jak Kawalkada?

Anna Sterczyńska: W Polsce miejsc zarejestrowanych jako klub sportowy nastawiony na łucznictwo konne jest tylko jeden, nasz Kawalkada. Są za to ośrodki, gdzie organizowane są liczne warsztaty i zawody. Natomiast lokalizacje, gdzie stacjonarnie, na stałe prowadzona jest nauka łucznictwa konnego są trzy. Jednakże tylko nasz klub działa jak szkółka jeździecka – można zadzwonić i umówić się codziennie na treningi łucznictwa konnego. 

Urlop w siodle: Wasz klub skupia się wyłącznie na łucznictwie konnym?

Anna Sterczyńska: Nie tylko. Do nas można przyjechać na jazdę konną, łucznictwo konne oraz jechać w teren. To wszystko jest na miejscu dostępne i możliwe. Warto zwrócić uwagę, iż do łucznictwa konnego nasi goście nie potrzebują żadnego sprzętu. Posiadamy łuki, kołczany oraz najważniejsze, czyli przystosowane pod ten sport konie.

Urlop w siodle: Organizujecie także zawody z łucznictwa konnego?

Anna Sterczyńska: Oczywiście! Organizowaliśmy Mistrzostwa Europy oraz Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Wielkoplski oraz regularnie zawody międzynarodowe. Często odbywają się u nas także zawody niższej rangi. W tym roku otrzymaliśmy patronat Ministerstwa Sportu na wszystkie imprezy tego typu. Mamy także wsparcie ze strony Gminy oraz Starostwa Powiatowego Murowana Goślina. Bierzemy udział w Europejskim Tygodniu Sportu, który wypada w ostatnim tygodniu września 2020. Odbędą się wtedy Mistrzostwa Juniorów Łucznictwa Konnego ze wsparciem Ministerstwa Sportu oraz Unii Europejskiej. W ubiegłym roku zrealizowaliśmy także program ERASMUS+ Sport związany z łucznictwem konnym. W projekcie wzięło udział 5 krajów /Polska, UK, Francja, Finlandia i Austria – zajęcia organizowaliśmy nie tylko w tych krajach, ale również na Węgrzech. Zorganizowaliśmy w tych miejscach liczne zajęcia doszkalające dla nauczycieli łucznictwa konnego. Zaangażowaliśmy w ten projekt licznych specjalistów z tej dziedziny. W tym roku przez pandemię niestety nie mieliśmy możliwości realizacji tego programu. Za rok chcemy ponowie podjąć się tego wyzwania.

Urlop w siodle: Ilu instruktorów łucznictwa konnego posiadacie na miejscu?

Anna Sterczyńska: Trzech.

Urlop w siodle: Czy potrzebne są szczególne uprawnienia do nauczania łucznictwa konnego?

Anna Sterczyńska: Do tej pory wystarczały uprawniania instruktorskie (typu instryktor rekreacji ruchowej o specjalności jazda konna, trener sportu itp.). Teraz możemy się pochwalić, ponieważ od tego roku ruszyliśmy w Kawalkadzie przy współpracy z Polskim Centrum Rekreacji Ruchowej  z kursem na instruktora rekreacji ruchowej o specjalizacji łucznictwo konne. Jesteśmy prekursorami w Polsce, co oznacza, że pierwsi instruktorzy wyjadą właśnie od nas! 

Zdjęcia: archiwum prywatne Anny Starczyńskiej

Urlop w siodle: Wyczytałam, iż uważasz, że łucznictwo konne to dobra forma do walki z uzależnieniami różnego typu. W jaki sposób?

Anna Sterczyńska: Tak! Jak najbardziej tak uważam. Łucznictwem, hipoterapią, ogólnie dzięki koniom to możliwe. Zwierzęta te same w sobie działają terapeutycznie. Dodatkowo w połączeniu z naszym miejscem: padokiem otoczonym drzewami, śpiewem ptaków, odgłosem koni chrupiących sobie sianko, można się naprawdę oderwać i to leczenie daje lepsze rezultaty. Mamy na swoim koncie kilka wyleczonych pacjentów oraz takich, których stan znacznie się poprawił.

Urlop w siodle: Czy od zawsze Kawalkada stacjonuje tutaj w Rakowni?

Anna Sterczyńska: Nie, w różnych miejscach mieściła się stajnia. Stacjonowaliśmy na osiedlu Podolany, w Złotkowie, Annowie i Murowanej Goślinie.  Od 13 lat istniejemy tutaj w Rakowni. Za rok ponownie zmieniamy miejsce. Przenosimy się 2 km dalej i będziemy szykować nową infrastrukturę pod nasz klub.

Urlop w siodle: Nie boisz się takiej zmiany?

Anna Sterczyńska: Moje motto: „Nic się nie dzieje bez przyczyny i każda zmiana, która nawet wydaje się zła wyjdzie na dobre”. Staram się zawsze pozytywne myśleć, nawet jeśli się wali i pali myślę sobie: „Dobra będzie lepiej! Damy radę!”.  Poza tym uważam, że nie sama lokalizacja buduje nastrój tego miejsca. Klimat ten tworzą nasze konie i ludzie, którzy tutaj przyjeżdżają. Nasi goście nigdy nie odwiedzają nas jednorazowo. Zawsze wracają. Nie straszna im nawet daleka droga. Przybywają z całej Polski i nie tylko. Mamy jeźdźców z Niemiec, czy dalszych zakątków świata jak na przykład Katar, czy Kuwejt.

Urlop w siodle: Jakie masz plany na kolejny rok?

Anna Sterczyńska: Tak jak wspominałam, musimy wybudować nową stajnię i przenieść Kawalkadę w nowe miejsce. To dla nas olbrzymie wyzwanie i wydatek. Zwłaszcza, że w tym roku dotknęła nas bardzo mocno sytuacja związana z pandemią. Kilka miesięcy nie odbywały się żadne jazdy, zawody, warsztaty, a konie w tym samym czasie cały czas potrzebowały jeść, opieki weterynaryjnej itp.

Urlop w siodle: Czego mogę Tobie zatem na zakończenie życzyć?

Anna Sterczyńska: Mam wielkie marzenie, aby kupić tą nową lokalizację, miejsce, gdzie się przenosimy. Stworzyć tam raj, gdzie każdy mógłby się dobrze czuć, odpocząć. Porozstawiać na stałe namioty, aby goście w sezonie mogli zostać na dłużej. Drugie marzenie dotyczy przyszłości mojej córki. Widzę, że odziedziczyła ona po mnie tę pasję do koni. Chciałabym, aby nie borykała się z takimi problemami dnia codziennego, z jakimi ja się teraz zmagam. Dostała w przyszłości ode mnie dobrze prosperujące miejsce i nie martwiła się, że gdzie będzie musiała się znów przenosić z końmi

Urlop w siodle: Aniu, tego wszystkiego gorąco Tobie życzę! Gratuluję siły i determinacji!

Szanowni Państwo, jeśli chcielibyście wspomóc Klub Kawalkada załączamy link do zbiórki: tutaj 
oraz krótki filmik przygotowany przez telewizję TVN 24 ukazujący problemy, z którymi miejsce to boryka się po pandemii: tutaj

Więcej o Kawalkada Horseback Archery tutaj
Data: 17.09.2020
Autor: Dominika Łupina